24 maja 2012

Szkolimy się

Blueranki miały szkolenie wewnętrzne.

Już w FAZIE INICJACJI, Roman dodał splendoru całości wydarzenia, uporczywie tytułując się określeniem "Nasza Osoba". Opromienieni majestatem Romana, bez protestu przyswoiliśmy, że "dwóch facetów niechętnie się bierze", sprawy załatwia się "od szczegółu, do ogółu", autostopem do Paryża jedzie się przez Afganistan, po miesiącach wcześniejszej tułaczki w Puszczy Amazońskiej, a "interesariusz", to każdy, kto ma interes. Niektórych, co prawda, zdumiał fakt, że wesele może nie udać się przez "brak zapewnienia atrakcji dla wegetarian", ale gdy przyswojono już tę zaskakującą zależność, nikt nie kwestionował postulatów Mimi, że podczas przyjęcia, część dzieci powinna się utopić, a pozostała - zgubić w lesie. Ostatecznie, ogłuszeni mnogością niebezpieczeństw, które czyhają na każdym kroku, przyjęliśmy z pełnym troski zrozumieniem, że wysyłanie emaila po wyjściu spod prysznica, niesie ze sobą ryzyko porażenia prądem. Na koniec, wyszliśmy silniejsi o budujące, acz cokolwiek perwersyjne, przekonanie, że kamieniem milowym, od którego zależy powodzenie każdego projektu, jest - na każdym etapie - klepnięcie prezesa!

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

SMART!

Anonimowy pisze...

;-D brak mi tu jeszcze istotnej wzmianki o 10 palcach wskazujacych

Anonimowy pisze...

mieliscie szkolenie ze strumienia świadomości?

Anonimowy pisze...

Nie no, przecież to kwestia indywidualna: jedni mają strumień, inni mętną kałużę :P

Anonimowy pisze...

Nie zapominajmy również o konieczności prasowania skarpetek przed randką!