No chyba, że jest to biuro Bluerank... Do nas listonosze w ogóle nie docierają, a jeśli już... to ani nie dzwonią, ani nie pukają... tylko trzaskają drzwiami wychodząc. ;-) Taka to nerwowa grupa zawodowa... Raz dostało się nam na przykład za nieczytelny charakter pisma nadawcy, który postanowił nam coś przesłać :) Paczka została rzucona na biurko Moniki, a nalepka z adresem z wściekłością zdarta przez listonosza, który chwilę potem domagał się jeszcze napiwku ;-) Szczęki nam poopadały tak, że nawet żadna z kłótliwych Anet nie zdążyła się odezwać - a to się naprawdę rzadko zdarza...
Zupełnie odmienny rodzaj zachowań wykazują natomiast kurierzy. Ci są jak z innej planety. W ogóle nie wchodzą z nami w interakcję, bo nie wchodzą na nasze trzecie piętro :) a ci, którzy już tu przypadkiem zbłądzą... wchodzą do biura jak śnięci i oddają przesyłkę KOMUKOLWIEK nie zważając na nazwisko adresata, ani nawet nazwę firmy. ;) Tym sposobem... mieliśmy już u siebie całkiem sporo paczek adresowanych do kogoś innego, a paczki adresowane do nas dzięki szczególnemu sprytowi firm kurierskich krążą po kraju, a potem jeszcze po centrum Łodzi... zanim dostarczyciel zorientuje się na czym polega jego zawód.
Polakom gratulujemy POCZTY
listonoszy / kurierów / usług InPost / DHL ... *
* niepotrzebne skreślić
8 maja 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
9 komentarzy:
a na poparcie tej tezy powiem tylko ze ksiegowa wyszla wyslac inpostem kilka poleconych i... juz zaczynamy sie o nia powaznie martwic :)
Rozważaliśmy różne rozwiązania naszego problemu pocztowego. Oto kilka z nich...
- powitalne balony i trąbki w momencie wejścia listonosza do biura
- tablica ze zdjęciami kurierów, którzy ewidetnie się nie sprawdzili, z napisem "tych panów nie obsługujemy" :)
- tablica ze zdjęciami tych dostarczycieli, którzy do nas trafili, wywieszona na dole przy portierni z hasłem "oni już u nas byli - bądź następny"
- tabliczki na klatce (takie call to action) "listonoszu wejdź do bluerank - nagrody czekają"
- strzałki co dwa metry z zachętą: nie rezygnuj... jesteś już blisko... jesteś wielki!
- w ostateczności ewentualnie oznaczymy drogę od bramy okruszkami chleba czy coś w tym rodzaju :)
okruszki chleba w przypadku Jasia i Małgosi nie podziałały, wiec i teraz nie podziałają:P bo tak w ogóle to trudno do firmy trafić, imo. trzeba listonoszom/kom życie ułatwić i może jakiś szyldzik?
Meg, przecież jest szyldzik :)
Cóż, widocznie są takimi bystrzakami jak ja (taki program był na Polsacie dla młodzieży ZOSTAŃ BYSTRZAKIEM- może i u nas warto coś takiego dla nich zorganizować?). Ze mnie to jest mentalna blondynka:P Szyldzik może i jest, ale nie rzucający się w oczy. Aż się przejdę do Was, by się upewnić.
Ja dostaję nerwicy, jak tylko słyszę dzwonek do drzwi:) Powinienem się chyba nauczyć nazwisk całego personelu w budynku by, wiedzieć gdzie przyszłych zbłąkanych lub obłąkanych kurierów kierować.
Gosiu inne firmy w tym budynku maja nie tylko szyldziki ale nawet neonowe reklamy... i tez nie pomaga :)
Poczta Polska czytuje nasz blog. To jedyny wniosek, jaki nasuwa mi się po dzisiejszym dumnym wejściu listonosza i wręczeniu mi przesyłki przeznaczonej dla mnie. Normalnie trafili w dziesiątkę :) a do tego w paczce był PYSZNY PREZENT... choć trochę wyrwany z kontekstu ;-P
http://www.wyhacz.pl/Wyhacz/1,88542,5316940,Znowu_problemy_z_InPostem.html
Prześlij komentarz