31 maja 2008

8-0

Biznesowa rozmowa przy obiedzie... w Agorze.

Maciek: (...) za reklamę 100 tys.
aNETa: O Jezu!
Łukasz: O kurwa!

30 maja 2008

Sprawiedliwość musi być...

Niektóre blueranki mają wrażenie, że dotyka ich dziejowa niesprawiedliwość, ponieważ mówi (a raczej pomawia) się o nich bardziej niż o innych. Dlatego aby sprawiedliwości stało się zadość należy poszerzyć trochę zakres informacji o głównej blogującej - Pannie GorącoMi.

Jej cechą charakterystyczną jest takie PR-owe memento mori albowiem uwielbia wszystko co związane ze śmiercią i pewnie w poprzednim wcieleniu była kapłanką w jakiejś Świątyni Hadesa;)

O rozlicznych podróżach związanych ze zwłokami, grobowcami i torturami już trochę na blogu napisano. Jeśli chodzi o kolejną urlopową podróż Panny GorącoMi, blueranki polecają odbycie trasy pod tytułem "Śladami Czarnych Punktów na polskich drogach".

Gorący Bluerank marzy też o własnym interesie... oczywiście na cmentarzu. Chciałaby założyć system audio przy grobach. W ten sposób każdy mógłby poznać ulubioną muzykę zmarłego. Zrobiliśmy mały quiz i ustaliliśmy, że najbardziej trafną piosenką na tę okazję byłby utwór: "W domach z betonu nie ma wolnej miłości" :)

A może to właśnie ta marność nad marnościami sprawia, że nasz główny copywriter pisze tylko i wyłącznie na czarno.... :)

Nasze rozmowy telefoniczne

Różne style panują w tym temacie wśród blueranków...

Monika oddala się ze swoim telefonem w stronę pomieszczeń socjalnych i konwersuje szeptem mając nadzieję, że nikt nie słyszy, jednak gdy tylko zaczyna się śmiać wszyscy śmieją się razem z nią... z niej... Aaa zresztą, to właściwie bez różnicy w tym przypadku ;P

Ola preferuje styl kobiecy przyozdobiony zgrabnymi, aczkolwiek powtarzalnymi zdziwiennikami... Odbiera telefon... Chwila ciszy, a potem już leci.
Taaaak?
No coś ty?
Naaapraawdę?
Coś ty?
Nieee!

Łukasz jest dość zwięzły i zdecydowanie oszczędny w słowach...
Beatka! Kurwa! Pracuję!
No chyba, że objaśnia trasę tramwaju... wtedy mówi więcej i z przystankami... ;D

Aneta przez telefon wygaduje czasem jakieś głupoty w stylu...
Widzę, że nic nie słyszysz!
Ale i tak do niej dzwonią :) to chyba dobry znak :)

Szymon rozmawia skrycie. Pewnie dlatego, że często dzwoni mama przypominając mu o śniadaniu :) Ostatnio jednak nie udało mu się tego ukryć no i mamy - PRECEDENS! :)

Maciek wykonuje do nas regularnie telefony w rodzaju...
Zaraz będę w biurze... [i po 12 sekundach wchodzi do biura].
Niektórzy nie nadążają nawet z odłożeniem słuchawki... ;)

Patrycja... Ona to ciągle o pozycjach. I to nie tylko z facetami! :P

A ja? Nie mogę gadać przez telefon, bo nie byłoby tych wpisów ;)

29 maja 2008

Dzieciństwo blueranków

W firmie jest jedna matka i jeden ojciec, ale temat dzieci się pojawia...

Monika od dłuższego czasu wypacza gust kulinarny swojego dziecka. Doprowadziła do tego, że jej synek zje dowolne mięsko ;)) pod słońcem, trzeba tylko mu powiedzieć, że to rybka ;)

Maciuś uczęszczał do 'jedynki' - elitarnego łódzkiego liceum i... to niestety pozostawiło wyraźny ślad w psychice dzisiejszego Macieja. Ciągle chce być pierwszy... mimo, że nikt się nie ściga ;P

Szymon ma za to jajcarskich rodziców, którzy robią sobie fajne niespodzianki zapraszając na przykład do domu ekipę TV. Pewnie dlatego dziecko im wyrosło takie no... no... całkiem medialne ;)

Łukasz... Łukasz... Łukasz to po prostu DUUUŻY chłopiec :)

"Krysiu! Anetka pogryzła psa!" - krzyknęła któregoś pięknego dnia babcia Nety do jej mamy... "Jak to się stało?" - zapytała Krysia. "No Czika ją uszczypnęła w rączkę, a Anetka jej oddała... i ugryzła w ucho". NO COMMENTS :)

"W przedszkolu byłam największym królikiem..." - powiedziała na to wszystko Ola... ze smutną miną.

Co pan na to, panie Freud?

Atrybuty, świecidełka, złote zęby...

Patrycja nie wychodzi z domu nie założywszy kolczyków. Może nie założyć bielizny, ale bez kolczyków? NO WAY. Aneta wiesza sobie czasem coś na szyi, a ta druga (aNETa) ma hopla na punkcie bransoletek (w przeciwieństwie jednak do Patrycji zakłada również bieliznę ;-). Ola zdobi palce (u rąk i nóg). Maciek nosi spinki do mankietów, Łukasz obrączkę, Szymon koraliki, Konrad zegarek (czasem), a Monika...
Monika proszę państwa nosi wszystko!

28 maja 2008

Z podróży do Łodzi - dzień II

Wracamy z konferencji SEM 2008.
Spakowaliśmy stoisko. Czekamy na Łukasza...

Maciek: Gdzie Łukasz?
Neta: Poszedł siku - zaraz za tobą.
Maciek: Cholera! Ja to mam charyzmę ;D

27 maja 2008

Z podróży do Łodzi - dzień I

Wracamy z konferencji w Wawie. Neta idzie do apteki...

- Poproszę aviomarin.
- Proszę bardzo. Zapakować?
- Nie. Połknę na miejscu.

26 maja 2008

Poweekendowe statystyki

Gdzie kto był i co zaliczył w ostatni długi majowy weekend?

Patrycja była w Sandomierzu, nie zauważyła jednak głównej atrakcji miasta... Rzeczywiście (jak sama o sobie mówi) jest mało spostrzegawcza, ale przegapić rynek na starówce? To już lekka przesada ;)

Łukasz zwiedzał Karpacz i sklepy monopolowe :) Delektował się górami oraz smakiem absyntu, którego właściwości psychoaktywne odczuwamy u naszego kolegi do dziś ;)

Aneta wykorzystała jeden z 17 elementów swojego zestawu kuchennego przygotowując zupę pomidorową. Zapewnia przy tym, że pomidorówka wcale nie była z papierka... Rzeczywiście! Była z puszki ;-P

Ola po raz pięćdziesiąty siódmy umyła podłogi w domu po czym... umówiła się z kolejnymi fachowcami, którzy przyjdą jej nabrudzić.

Szymon również umówił się na weekend z fachowcami. Niestety randka się nie udała. :/ Jeden nie przyszedł w ogóle, a drugi... wyrwał lepszą okazję... Szymon! Głowa do góry! Oni nie byli Ciebie warci! :))

I jeszcze aNETa (vel neta) i jej bilans z wycieczki: cmentarze (4+1), podziemia i lochy (w liczbie 3), jeden dobrze zachowany szkielet średniowieczny oraz naturalnie zmumifikowane ciało sprzed kilkuset lat (sztuk 1). I bez komentarzy prosze ;D

21 maja 2008

Niebiescy do boju!

Zostaliśmy wyzwani na pojedynek - Niebiescy kontra ekipa naszego Klienta. W piątek będziemy grać z nimi w kręgle, jednak już dziś wiemy niestety, jaki będzie wynik. Rachunek prawdopodobieństwa nie wygląda z naszego punktu widzenia najlepiej ;-) Bo tak...

Monika (nasza 'kontablówa') kręgle to może co najwyżej przeliczyć, a nie przewrócić. Szymon z krokiem czapli (odziedziczonym po mamie) nie stanowi pewniaka w naszej drużynie i dobrze będzie jeśli w ogóle dotrze do toru (a nie do baru na przykład ;-). Aneta co prawda w kręgle już kiedyś grała, ale jak dostanie ciężką kulę to jest szansa, że poleci razem z nią :) Patrycja mogłaby nawet trafić w jakiś kręgiel, pod warunkiem jednak, że wcześniej zauważy w ogóle tor. Ola i Neta nie spróbują swoich sił z powodów psycho-obuwniczych. Łukasz się pewnie i tak spóźni więc nie zdąży niczym rzucić (a tym bardziej w cokolwiek trafić). Maciek natomiast jedzie całe życie na farcie... po torze kręglarskim, więc tu pojawia się jedyne światełko w tunelu :)

PS
Padło sakramentalne pytanie na naszym openspace - w czym są mocni Niebiescy? Pierwsza i jedyna odpowiedź póki co - W GĘBIE. ;D

18 maja 2008

I sssru... do zlewu

Niech każdy pomyśli o sobie, a o wszystkich będzie pomyślane...
Idąc tropem tej mądrej maksymy, Monika wymyśliła ostatnio nową zasadę - niech każdy po sobie pozmywa, a w kuchni będzie pozmywane.

Zabawa zaczęła się dopiero dwa dni temu, ale już wielką frajdę sprawia niektórym fakt, że cukru nie trzeba sobie wsypywać do herbaty widelcem (bo wszystkie łyżeczki leżakują brudne w zlewie od tygodnia ;).

PS
Ciekawe kiedy ktoś wymyśli następna zabawę :) na przykład...
Raz, dwa, trzy! Śmieci dziś wynosisz ty!
[A trzeba wiedzieć, że śmieci bluerankowe to nie lada wyzwanie...]

17 maja 2008

Zimne i ciepłe blueranki

Biuro blueranków podzielone jest na dwie strefy wpływów. Z jednej strony wpływa miłe, orzeźwiające powietrze. Z drugiej niestety niewiele wpływa ;) bo owo świeże powietrze jest tłamszone pielęgnowanym przez niektóre blueranki zaduchem...

W strefie cienia mają miejsce przyjemne zdarzenia typu lekki przeciąg czy chłodny powiew... U tych po drugiej stronie za to, słońce wali po oczach, a powietrze stoi w bezruchu i myśli sobie "za jakie grzechy!?".

Rozkład taktyczny wygląda następująco...

Skład drużyny zadusznej: Aneta, Ola, Monika.
Skład drużyny słusznej: Aneta, Szymon, Patrycja.

Mamy też jednostki niezdecydowane, typu Łukasz... ale już niedługo :)

16 maja 2008

Rozmowy intymne

Uważaj gdzie wkładasz pena, bo złapiesz wirusa!
Powiedziała (z troską w głosie) Aneta do Łukasza...

[didaskalia dla niewtajemniczonych]
wkładać pena do lapsa = używać przenośnej pamięci flash korzystając ze złącza USB w notebooku

Ale po co tyle gadać, skoro można krócej? ;)

15 maja 2008

Urodzinowo... dla Radzia

Jeszcze więcej zapału do pracy ;) życzymy... Tylko nie przesadź, bo od skrajnosći do skrajności wbrew pozorom jest całkiem blisko ;-) Ugryzienia się w język czasami... tylko sobie nie odgryź! Otwarcia kolejnych drzwi... a może portalu ;-) i wieeelu, wieeelu okazji do ostrej jazdy w okolicy Łodzi (to było od Oli :)

Warszafska przygoda - część ostatnia

W końcu prezentacje zostały rozpoczęte i wiadomo, jak to z prezentacjami bywa... Ja i Aneta uważnie słuchaliśmy, Łukasz za pomocą łokci przedostał się do loży przeznaczonej dla fotoreporterów, a Maciek wynurzył się z kuluarów, by zająć należne mu miejsce wsród VIPów, w pierwszym rzędzie (poza tym stąd miał blisko do sceny).

Gdy prezentacje zostały zakończone, ulegając zjawisku owczego pędu znaleźliśmy się w tłumie oblegającym grilla, by następnie znaleźć się w tłumie oblegającym bar. Była to niepowtarzalna okazja do zawarcia nowych znajomości i podsłuchiwania konkurencji przepychającej się tuż obok. Jak to się dzieje, że na tego typu imprezeach kromka suchego chleba (bez masła) i kawałek kiełbasy stają się tak atrakcyjne, że trzeba o nie wlaczyć wszystkimi możliwymi sposobami?

Gastronomiczne okolice imprezy były wciąż zatłoczone, postanowiliśmy udać się więc w stronę, trochę mniej zatłoczonego parkietu. I tu nastąpiła rzecz niezwykła. Wszyscy wiemy, że Aneta rusza się tak, jakby zaraz miała wprawić w osłupienie Michała Piróga, a Agustin Egurrola pewnie wszedłby pod stół ze wstydu i został tam dopóki na Kubie nie zlikwidują socjalizmu. Tak czy inaczej III edycja "You Can Dance" należy do Anety. Za to Łukasz to istne objawienie ostatniego sezonu tanecznego. Zgrabnie prezentował style tańca Rudolfa Valentino, Freda Astera, Michaela Jacsona, Justina Timberlake`a, a nawet Kazimierza Marcinkiewicza. Do tego czasem tańczył jak oni wszyscy naraz. Po prostu klasa sama w sobie.

Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Maciek najwyraźniej przebył już wszystkie kuluary wzdłuż i wszerz, więc zarządził taktyczny odwrót do Łodzi. Łukasz stwierdził, iż zorganizuje sobie jakiś prowiant na drogę powrotną. Wypatrzył piękny soczysty kawałek boczku na grillu, który właśnie dochodził... Wślizgnął się niepostrzeżenie do kolejki, zagadał z szefem kuchni i zarezerwował ten apetyczny kąsek. Tymczasem, zapach skwierczącego i rumieniącego się pięknie boczku przyciągnął już innych chętnych. Łukasz jednak zapewniał wszystkich, że kąsek jest zarezerwowany. Maciek już nerwowo spoglądał na zegarek, a Łukasz wciąż czekał na najbardziej apetyczny kawałek mięsa na grillu. W końcu nadeszła ta wyszekiwana chwila, kucharz wręczył Łukaszowi kawał rumianego boczku na tekturowym talerzyku. Łukasz nie zdążył jednak nawet spróbować, ponieważ zaraz po tym, jak otrzymał talerzyk, upuścił go na ziemię wraz z zawartocią...

Po takiej stracie, nawet - srogi zazwyczaj Maciek - złagodniał i wyruszyliśmy w drogę powrotną.

KONIEC

PS. Sorry za polskie znaki - problemy techniczne.

PPs. Jeśli chodzi o imprezę sobotnią, to ja nie dam rady, bo w sobotę idę na koncert Riverside.

[Poprzednie części przygód - pierwsza i druga.]

14 maja 2008

Warszafska przygoda ciąg dalszy

Gdy dostaliśmy się już do modnego warszafskiego lokalu na P (patrz: śpiewająco przeszliśmy bardzo wymagającą selekcję) w środku nie było jeszcze tłumów. Poczęstowaliśmy się winem (zwracając szczególną uwagę na to, by nie popełnić faux pas trzymając kieliszek za nóżkę, a nie czarkę :) i rozpoczęliśmy rekonesans. Chwila poświęcona na obserwację gości pozwoliła nam stwierdzić, że jesteśmy z Łukaszem niemodnie ubrani. Okazało się bowiem, że plotka, iż w tym tygodniu w warszafskich klubach nosi się wyłącznie koszule w paski była prawdą. Nasza koncepcja swobodnej elegancji, czyli T-shirt i marynarka, wyszła w stolicy z mody dokładnie 46 godzin temu. Niestety, newsy ze świata mody dochodzą do Łodzi z 48 godzinnym opóźnieniem ;(

Łukasz stwierdził, że może przynajmniej uda mu się niepozornie wmieszać w tłum foto-reporterów, ale miał problemy techniczne. Gdy dzielnie próbował zainstalować lampę w swoim wypasionym aparacie, mnie i Anetę ustrzelił zawodowiec. Zostaliśmy potraktowani serią błysków i cyknięć niczym z rosyjskiego kałasznikowa. Być może był to osobisty fotograf jednego z uczestników prezentacji, który przybył do Piekarni prosto z Moskwy. W tym czasie Maciek już brylował w kuluarach.

[Poprzednia część przygód]
[Następna i ostatnia część przygód]

Warszawskie przygody

Mimo, że wszyscy wróciliśmy z Updata w bardzo dobrych humorach to podróż wcale nie była taka sielankowa. Najpierw walka z korkami i nawigacją satelitarną, następnie walka z warszawskimi kelnerami. Nasz fundusz reprezentacyjny chyba nie zrobił wrażenia na kelnerze ze znanej "egipskiej" restauracji, gdyż uparcie ignorował nas przez ponad dobre pół godziny. W nie-patrzeniu w stronę naszego stolika był tak wprawiony, że nawet najlepsze wydanie surykatki Łukasza nie zrobiło na nim wrażenia. Kelnera musieliśmy po prostu przywołać. On postanowił się na nas odegrać i najpierw kilka razy dopytywał się, co zamówiłem i czy jestem pewien... A potem nie przyniósł mi ani sosów, ani bułek do mojego dwusówu. Poza tym regularnie mijał nasz stolik ale nie zabierał z niego brudnych szklanek.

Następnie mieliśmy mały spór w naszych szeregach. Łukasz bardzo chciał skorzystać z pięknej pogody i porobić nam zdjęcia w okolicach Arkadii. Maciek nie chciał się na to zgodzić, gdyż bał się, że będziemy wyglądać jak turyści z Łodzi i jeszcze nas do tego konkurencja wypatrzy. Wybraliśmy się więc... na spacer, a potem na spotkanie. Dręczy mnie tylko jedna kwestia, dlaczego dałem się namówić Łukaszowi na noszenie za nim pustej butelki po poweraid`dzie przez kilka godzin?

Na dalsze wieści z Update, czekajcie z niecierpliwością...

[Ciąg dalszy przygód]
[Zakończenie]

Blueranki - rymowanki

Ktoś podrywa Maćka G. I są to panie z IAB :-P

W tej oto poetyckiej formie zwracamy uwagę na pewną tendencję, którą obserwujemy od kilku miesięcy i która sukcesywnie narasta z każdym kolejnym nieformalnym spotkaniem typu Update ;-)

Niniejszym oficjalnie ogłaszamy, że Prezes Bluerank jest ZAJĘTY!

13 maja 2008

IAB Update...

...w trzech słowach:

Szymon obstawiał bary
Ja zabezpieczałam "dancefloor" ;)
a Łukasz w wolnych od sesji zdjęciowej chwilach rzucał mięsem...
...pod nogi głodnych uczestników imprezy ;)
Ach ten altruizm!

Tatuaż dla księgowej - quiz

Sama nie może zdecydować się na żaden wzorek, więc postanowiliśmy jej dziś pomóc w odpowiednim wyborze. Propozycje były następujące:

- stawki VAT i PIT po zewnętrznej stronie prawej łydki
- klawiatura numeryczna na lewym pośladku
- podobizny dwóch ulubionych ministrów finansów na piersi
- wybrana 'mantra' na plecach (np. będę płacić ZUS w terminie)

PS
To się nazywa kreatywna księgowość!

12 maja 2008

Rzut za 100 punktów

Niektórzy rzucają piłką do kosza, niektórzy oszczepem (w dal lub - w ekstremalnych przypadkach - do ruchomego celu ;), inni rzucają męża albo żonę... A nasz Łukasz rzuca się na karton-gips :)

Ewolucję tę wykonuje tyłem, co sprawia, że manewr zyskuje powagę i stopień trudności co najmniej podwójnego axla, tudzież innego tulupa.

Aha, dla wyjaśnienia dodam tylko, że rzuca się na tę ścianę, gdy się zakrztusi przy jedzeniu, a że często jada w pracy... Trzymajmy kciuki za to kartonowo - gipsowe przepierzenie oddzielające Łukasza od prezesa Bluerank. Właściwie to nie. Trzymajmy kciuki za Łukasza, bo kiedy w końcu wpadnie przez tę ścianę do gabinetu prezesa, to wyląduje na dywaniku ;-)

Plecami oczywiście ;-P

11 maja 2008

Się panie urządziły

Aneta kupiła sobie siedemnastoelementowy zestaw garnków. Nie to żeby od razu miała gotować czy coś :) ale garnki są!

Monika (jeszcze zimą :) zamówiła meble, ale że firma jest z gatunku takich buddyjskich bardziej ("co nagle to po diable")... Monika na razie tylko oczekuje... k o n t e m p l u j e... i wizualizuje sobie swoje zamówione dawno temu lustro w oprawie z rattanu. BTW... Mimo jego braku wcale nie wygląda najgorzej, kiedy przychodzi do pracy ;-) Pewnie wpada po drodze do McDonald'a żeby się przejrzeć za darmo ;-P

Ola (po przejściach z fachowcem Zenkiem) wyremontowała sobie nareszcie mieszkanie, ale jakoś zupełnie w nim nie mieszka, bo od jakiegoś czasu jest na etapie "wsi spokojna, wsi wesoła" i nie może się oderwać od Grotnik :) Eh... a w tym mieszkanku tyle wspaniałości... cynamonowy deser, rzymski poranek, seksowny przyjaciel... (wyjaśnienie dla płci męskiej --> chodzi oczywiście o nazwy kolorów farb, którymi Zenek wymalował gniazdko Oli :).

10 maja 2008

Z serii - Monika dziwi się światu...

- To ten nasz blog może zobaczyć każdy? 8-0

- Naprawdę mogę wysłać maila do siebie i odebrać w domu?

- Ej ty tak tej muzyki z Internetu słuchasz? Każdy może? Ja też?

9 maja 2008

Historia pewnej lampki

Cztery osoby w biurze marzą o lampkach... takich na biurko... Wiecie... odpowiednia lampka dodaje prestiżu :) junior zostaje projectem, project accountem, księgowa dyrektorem finansowym, a dyrektor staje się directorem ;-) no a poza tym, od czasu do czasu można nią poświecić komuś w oczy ;)

Tydzień temu szef przyniósł lampkę! Zarządził losowanie.

Wygrał Łukasz, ale z dobroci serca oddał lampkę Patrycji, bo... "ona nie słyszy" :)
Lampka więc przez kilka dni poprawiała słuch Patrycji ;) stojąc na jej biurku w pełnym opakowaniu :) i ściągając tęskne spojrzenia tzw. garbatego trójkąta (Ola, Monika, Łukasz... o genezie tej nazwy opowiemy innym razem).

Wczoraj zmusiliśmy Patrycję do złożenia lampki, co w przypadku tego modelu nie jest rzeczą prostą, bo za każdym razem zwykle zostają jakieś niewykorzystane elementy, ale... Patrycja dzielnie składała...

i składała...

... i jeszcze...

składała...

Około godziny 19.00 skończyła... po czym smętnym głosem oznajmiła...
I tak nie mam żarówki :(

8 maja 2008

Listonosz dzwoni dwa razy

No chyba, że jest to biuro Bluerank... Do nas listonosze w ogóle nie docierają, a jeśli już... to ani nie dzwonią, ani nie pukają... tylko trzaskają drzwiami wychodząc. ;-) Taka to nerwowa grupa zawodowa... Raz dostało się nam na przykład za nieczytelny charakter pisma nadawcy, który postanowił nam coś przesłać :) Paczka została rzucona na biurko Moniki, a nalepka z adresem z wściekłością zdarta przez listonosza, który chwilę potem domagał się jeszcze napiwku ;-) Szczęki nam poopadały tak, że nawet żadna z kłótliwych Anet nie zdążyła się odezwać - a to się naprawdę rzadko zdarza...

Zupełnie odmienny rodzaj zachowań wykazują natomiast kurierzy. Ci są jak z innej planety. W ogóle nie wchodzą z nami w interakcję, bo nie wchodzą na nasze trzecie piętro :) a ci, którzy już tu przypadkiem zbłądzą... wchodzą do biura jak śnięci i oddają przesyłkę KOMUKOLWIEK nie zważając na nazwisko adresata, ani nawet nazwę firmy. ;) Tym sposobem... mieliśmy już u siebie całkiem sporo paczek adresowanych do kogoś innego, a paczki adresowane do nas dzięki szczególnemu sprytowi firm kurierskich krążą po kraju, a potem jeszcze po centrum Łodzi... zanim dostarczyciel zorientuje się na czym polega jego zawód.

Polakom gratulujemy POCZTY

listonoszy / kurierów / usług InPost / DHL ... *
* niepotrzebne skreślić

7 maja 2008

Bluerankowe auto-moto

Patrycja tradycyjnie pomyka do pracy Fiatem. Aneta przyjeżdża z Maćkiem autkiem uznawanym (nie wiedzieć czemu) za gejowskie (dodajmy w tym miejscu, że zwykle za kierownicą siedzi On). Monika prowadzi tzw. 'puku-puku', czyli śliczny samochodzik ozdobiony rysunkami synka (wykonanymi dość skuteczną techniką 'kamień na lakier' :) Szymon mieszka tuż obok więc uskutecznia spacery na pół etatu. Ola galopuje na kocie ;-) i pozostawiam to bez wyjaśnienia ;) Druga Aneta jeździ 'francuzem'. Łukasz czasem wsiada na francuza razem z nią ;-) a żona Łukasza tymczasem podróżuje po mieście dwunastką... Całe życie - jak sam nam ostatnio powiedział :)
PS
Olaaaa? Jak biegnie trasa tramwaju nr 12?

6 maja 2008

Poranek jak każdy

Przychodzi Aneta, otwiera okno. Przychodzi druga Aneta, zamyka okno. Dzwoni Łukasz - mówi, że się spóźni bo (jak zawsze ;) coś mu wypadło. Szymon po raz enty przechwytuje od zbłąkanego kuriera przesyłkę, która zupełnie nie była przeznaczona dla Bluerank ;) Patrycja odbiera telefony od ulubionych klientów. Maciek knuje za ścianą, a Ola i Monika gadają o ciuchach...

- Wiesz co? To był taki fajny trawiasty kolor.
- Aaaa... OK, OK, ale o jakim rodzaju trawy mówimy?

Październikowa, lekko nasłoneczniona, dwa dni przed deszczem? ;-P

5 maja 2008

Szukamy piosenek do seksu

A konkretnie do pewnej prezentacji firmowej, która ma mieć nieco dwuznaczny wydźwięk... No i każdy proponuje to, co mu się kojarzy z uprawianiem seksu... Heh... nie macie pojęcia ile się można o człowieku w ten sposób dowiedziec ;)

Ja pojechałam klasycznie - Emmanuelle, na co Aneta stwierdziła, że musi być bardziej skocznie ;) Potem włączyła się Ola proponując refren "(...) bo z kobietami nigdy nie wie oj nie wie się (...)". Patrycja się w ogóle nie odzywała ;) ale nie wyciągajmy pochopnych wniosków :P Łukasz tradycyjnie już zaproponował jakiś łomot (muzyczny). Szymon w zaciszu własnego biurka robi swoje :) a Monika... Reszta w następnym odcinku ;) bo muszę wracać do pracy :)

4 maja 2008

Imieniny księgowej

Dzisiejszy dzień przypomniał mi, że każdy sprzęt w Bluerank ma swoje imię... Wiecie jak fajnie być na TY z taką automatyczną sekretarką ;-) albo routerem? ;)

Nasza drukarka na przykład była kiedyś Zuzą, ale od kiedy zaczęła nawalać dostała imię męskie (i żeby nie było niejasności --> wcale nie mówimy na nią Łukasz :)). Faks bluerankowy za to od samego początku był facetem, ponieważ od zawsze jakiś taki trefny był... i nie wiem czy kiedykolwiek zdoła się zrehabilitować :/ póki co więc - nie obchodzimy jego imienin :)

PS
A księgowej rzecz jasna życzymy przytomności umysłu (dla dobra nas wszystkich ;) no i jeszcze większego biurka na kolejne przyborniki, postity, trzecią parę nożyczek, siódmy kalendarzyk, dwunasty ołówek i takie tam inne niezbędne rzeczy :)

3 maja 2008

Sprawy damsko - męskie

Najbardziej kobiecy z Panów blueranków jest Łukasz. Teraz zastanawiamy się, której z nas - Pań bluerankowych - przyznać tytuł tej najbardziej męskiej :) Kandydatek jest kilka...

Monika ma niski głos. Aneta mocny charakter. Patrycja skarpetki w trupie główki... Wedykt (a może nawet wyrok ;-) jeszcze nie zapadł. Na razie czekamy na rozwój sytuacji :)

PS
A Łukasz to używa pomadki ochronnej do ust (w miejsach publicznych!). I bardzo go za to wszystkie szanujemy! Żeby nie było!

2 maja 2008

Zasłyszane i zapisane

- Aneta: Myślałam Monika, że długopisy dałaś tylko dziewczynom...
- Monika: Nieee. Patrycji też dałam!

- U mnie nie wszystko jest na ASAP, ja umiem kolejkować zadania.
- Taaa... u ciebie jest ASAP i AAASAP ;D

- Maciek: Ten szablon wygląda OK kiedy jest w nim oferta, a co jeśli będzie tu jakieś pół strony mniej chlujnego tekstu?

1 maja 2008

Olipedia

W Bluerank nie korzysta się z Wiki. Mamy własną chodzącą blond encyklopedię. Ma na imię Ola i jest całkiem niezłą laską... mimo, że po trzydziestce ;P

Ola mimochodem, nawet nie włączając się do rozmowy, rzuca średnio co kwadrans jakąś definicję, dane statystyczne, położenie geograficzne... W praktyce wygląda to tak.

Za oknem widać lecący samolot
Ola od niechcenia: O... Ryanair podchodzi do lądowania.

Ktoś pyta - gdzie jest Oleśnica.
Ola bez chwili zwłoki odpowiada: Niedaleko Wrocławia.

Zastanawiamy się ile kosztuje doba w hotelu X.
Ola jak zawsze chętna do pomocy: W weekend czy dzień powszedni?

Ktoś próbuje sobie przypomnieć nazwę leku na odchudzanie... na M.
Ola jak z karabinu i prosto do celu: Meridia!

Ktoś inny zaczyna... Jest taki ogród botaniczny w Rogowie...
Ola natychmiast doprecyzowuje: Tak! Arboretum.

PS
Planujemy Ją zgłosić do Milionerów :) ale Ona jeszcze o tym nie wie :)
Nie wie także, że ten milion idzie do podziału między blueranki ;)