1) Szymon / Maciek
2) Patrycja / Neta
3) Ola / Monika
4) Aneta / Łukasz
Tak mniej więcej rzecz wyglądała w tabeli wyników.
Prawie się sprawdziło...
Szymon wzorcowo udowodnił jedno z praw fizyki - im więcej piwa tym łatwiejszy upadek, bo wraz z ilością spożytego Żywca (?) wzrastała mu ilość przewracanych kręgli. Maciek (jak to Maciek) musiał być pierwszy, a pozycję tę osiągnął przeliczając przed każdym rzutem drogę przebywaną przez jego kulę (z uwzględnieniem rzecz jasna temperatury, okrzyków z torów sąsiednich, ilości par oczu obserwujących jego ruch i natężenia światła w pomieszczeniu ;)
Neta i Patrycja grały pierwszy raz, a takim los zawsze daje taryfę ulgową... No, chyba, że jest się Olą lub Moniką :) Wtedy ani prawa fizyki nie działają, ani żadna siła wyższa nie ma nic do powiedzenia :) bo...
Obie te zawodniczki są raczej nieprzewidywalne. Strącają albo wszystkie kręgle, albo żadnego, a rzuty wykonują niezależnie od tego czy jest już w co celować... Tym sposobem byliśmy jedyną drużyną w kręgielni, która miała stały kontakt z jej kierownictwem. Poważny pan z kitką bywał u nas regularnie tego wieczoru... w trosce o swój tor i maszynerię ustawiającą kręgle, która w wyniku działań naszych blondynek przestała po prostu (stosunkowo szybko, bo po drugim rzucie jednej z pań) te kręgle ustawiać...
Łukasz, czyli największy człowiek z najmniejszą ilością punktów, taryfę ulgową od losu jakoś przegapił i... jak nie umiał grać w kręgle, tak nie umie. Aneta (najmniejszy człowiek z małą ilością punktów) jak umiała grać w kręgle, tak nagle przestała ;-) Wujek Dobra Rada podpowiada "lepiej uwagę skupiać na torze zamiast na sobie" ;P
Tak czy inaczej... kręgielnię zaliczyliśmy... integrację z klientami w nieco mniejszym stopniu, bo... za dobrze grali :-D Teraz czekamy tylko na grzybobranie, a spodziewamy się niezłego wysypu... po wypożyczonych obowiązkowo butach spryskiwanych rzekomo 'dezodorantem' po każdym użyciu.
PS --> Żeby obciachom stało się zadość...
Nasze występy zarejestrowane zostały na kilkudziesięciu fotach, które sami sobie strzelaliśmy. Jeśli więc inni gracze jakimś cudem nie zauważyli, że nie umiemy grać... jeśli nawet przegapili solówki Oli i Moniki (z cyklu taniec z kulą i kręgle widmo)... to z pewnością nie uszły ich uwadze flesze, które jednoznacznie nas identyfikowały jako... ośmioosobową wycieczkę z Pcimia Dolnego zwiedzającą w weekend łódzką Manufakturę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Wujku Dobra Rado - podążając za Twoją maksymą powinnam była zostać potentatem punktowym, albowiem 95% strzelonych fotek wyszło spod mojej skromnej dłoni, co oznacza, ze 95% mojej uwagi była poświęcana drogim bluerankom, w tym również Wujkowi :>
ps. bluerankom i wujkowi sunącym, podskakującym, przelatującym i prześlizgującym się po wspominanym torze rzecz jasna..
eh czy ja zawsze musze tlumaczyc (tak jak z ta bielizna patrycji? :) skupiac uwage na sobie ma takze drugie znaczenie - to byl komplement ;)
Maciek w swoich obliczeniach uwzględniał także położenie planet, plamy na słońcu, kurs dolara i swój biorytm.
Dzięki temu zawsze mógł liczyć na mistrzowskie rzuty.
Prześlij komentarz